Wyladowalismy nad Jeziorem Atitlan. Wreszcie czuc odrobine wakacji - to taki Gwatemalski kurort (slowo kurort nalezy podzielic przez Gwatemala, zeby otrzymac wlasciwy wynik).
21.00
Dzisiaj poplywalismy sobie lodka po jeziorze Atitlan. Widok przepieknego, blekitnego jeziora w cieniu dwoch wulkanow wyglada naprawde kojaco, szczegolnie w przyjemnie wakacyjnym sloncu. Wreszcie przez chwile poczulismy, ze to jest jednak urlop, szczegolnie po wizycie w deszczowym Todos Santos i calodziennych podrozach trzesacymi Chicken Busami.
Okoliczne wioski, zamieszkane przez potomkow Majow zyja wlasnym zyciem, chociaz pojawienie sie turystow, niewielu w tym okresie, wzbudza zainteresowanie i natychmiast sciaga mase indianek sprzedajacych szale, dzieci sprzedajacy owoce i przewodnikow, ktorzy chetnie pokaza co, gdzie i jak. W pierwszej wiosce - Santiago de Atitlan - wart uwagi jest kosciol, w ktorym jak w wiekszosci w tej czesc swiata, przeplataja sie symbole chrzescijanskie z indianskimi. Majowie bez zbednych oporow przyjeli wiare chrzescijanska, ktora w ogolnosci byla zblizona do ich religii (walka dobra ze zlem, krzyz byl u nich symbolem boga deszczu - jednego z wazniejszych bogow), pozostawiajac sobie czesc symboliki z dawnych czasow. Najbardziej poruszajacy jest ich sposob modlitwy - wydaja sie wpadac w trans powtarzajac zarliwie i glosno wciaz te sama tresc.
Za jedyne 2 quetzale lokalny dzieciak zaprowadzil nas do drugiej atrakcji Santiago de Atitlan - bozka Maximona. Jego figurka krazy pomiedzy domami (nie doszlismy czy przebywa jednym domu miesiac czy rok) i przez caly ten czas mieszkancy pala z bozkiem papierosy i trawke, jedza i pija. jak wspomnialem Majowie mieszaja co nieco tak wiec w domu, w ktorym przebywa bozek Maximon znajduje sie tez grob z figurka Chrystusa...
W kolejnej wiosce, San Pedro, nie bylo nic ciekawego poza calkiem przyzwoita Pinacolada i panem, ktory uczyl salsy.
Natomiast ostatnie miasto - San Marco - nurzajace sie w zielonej dzungli, jest miejscem, gdzie moza zamieszkac w hotelu krytym trzcina i pobyczyc sie na hamaku popijajac margarite.