Podroz z Todos Santos do Panajachel z przesiadka w Huehuetenango okazala sie dluzsza niz sie spodziewalismy.
O ile powrot z gor, wbrew naszym zlym przeczuciom, obyl sie bez przygod, o tyle podroz autostrada (albo czyms co nia powinno byc) znacznie sie wydluzyla. A to przez zawalona sciane piachu, ktora spadla z pobocza drogi wycietego w gorze. Wspolnie stwierdzilismy, ze sztuka inzynierii drogowej nie dotarla jeszcze do Gwatemali. Sciany pobocza nie sa w zaden sposob zabezpieczone przed obsuwaniem, a droga jest wycieta w sposob pionowy, tak jak kawalek ciasta. Nie ma tez na nich zadnej roslinnosci, wiec zawalenie sie lawiny blotnej na droge jest tylko kwestia czasu.
I tak bylo w naszym przypadku. 25 minut od miejsca docelowego (po 2 godzinach jazdy) natrafilismy na korek, w ktorym spedzilismy 2 godziny, czekajac az ciezki sprzet, ktory trzeba przyznac bardzo szybko dojechal, przetrze nam droge zsypujac piaskowa blokade do przepasci po lewej stronie drogi.